miércoles, 20 de octubre de 2010

Dziennikurwiarze

Od kilku dni zabieram się za napisanie nowej notki, ale co i rusz coś musi mi przeszkodzić. Jak nie jakaś Kolenda, choć to jeszcze nie ten czas, to znów inne psiury (kto wie co znaczy, to wie, a kto nie wie to niech popyta starszych).
Trudno mi jest zacząć, bo gdzie mi tam do profesjonalistów, kiedy z dziennikurestwem mam do czynienia tylko wtedy, kiedy czytam coś przez nich sprokurowane. Choć może nie jedynie przez nich?
Wiecie co mnie najbardziej rozbawia? Otóż teksty naszych „jedynych i sprawiedliwych”, którzy oburzają się na swoich kolegów i koleżanki, że tamci czasami coś skłamią.
Rozumiecie? No, zdarzyła się koledze czy też koleżance wpadka, ale... Ale co? Dalej podajemy im ręke, pogaduchy z nimi poza wizją mamy, na kawę czy kielicha pójdziemy?
To Wy, ci nasi „dobrzy” dziennikarze, to Wy tą swołocz legitymujecie. Możecie sobie pisać, że się nie zgadzacie pp. Janke, Leski, Gabryel, Warzecha..., ale to właśnie dzięki Wam te ścierwa istnieją.
Czasami zdarza się Wam skrytykować czy to lekarskie, czy prawnicze kasty. A Wy? Czym od nich się różnicie? Nie bolą Was jeszcze jaja od siedzenia okrakiem, czy też macie podłożone miękkie poduszki?
Już zapomnieliście jak to na podwórku było? Jeżeli ktoś okazał się świnią, to nikt się z nim nie zadawał!

sábado, 9 de octubre de 2010

Konkwista

Nie jest trudno zauważyć, do coraz większej grupy ludzi to chyba zaczyna docierać, że wstydzimy się naszej historii. Historii naszego Państwa. Wstydzimy, czy też z wielu stron jesteśmy przekonywani, że wstydzić się powinniśmy. Nie zajmę sie w tej notce powstaniami, bo choć są może i „modne”, to tyle już na ich temat powstało tekstów, że jeszcze jeden więcej i to pisany przez amatora byłby tylko niepotrzebnym wykorzystaniem klawiatury. Nie znaczy to oczywiście, że poniższy tekst będzie jakiś odkrywczy, ale na temat który mam zamiar poruszyć, notek jest zdecydowanie mniej.

Mieszkam w Hiszpanii, kraju z którego wywodzą sie jedni z najbardziej znanych w historii, konkwistadorzy. Niewątpliwie jest to zasługą tego, że ich zdobycze leżały w tzw. Nowym Świecie i dotarcie tam a następnie posiądnięcie zdobyczy, z niewielką grupą towarzyszy przeciw tysiącom tamtejszych mieszkańców robi ogromne wrażenie i dziś. Może dlatego zapomina się, że przecież konkwistadorami byli też Czyngis-Chan, Tamerlan, Napoleon i wielu innych. W tym także i Polacy.

Książe Jeremi Michał Korybut Wiśniowiecki, wojewoda sandomierski i ruski. Wykształcony i doświadczony żołnierz i polityk. Chyba jako jeden z niewielu, a przynajmniej z tych, którzy posiadali realną siłę, zdawał sobie sprawę z wagi obecności Rzeczpospolitej na jej wschodnich kresach. Jedyny, mający konkretną wizje dotyczącą Ukrainy i realizujący ją mimo wszelkich przeciwieństw. Zarzuca mu się często prowadzenie brutalnej polityki względem autochtonów. Nie zapominajmy, że po pierwsze, w tamtych czasach obowiązywały jednak inne miary i to co dziś uznajemy za brutalność czy wręcz okrucieństwo, wtedy nie było niczym specjalnie dziwnym. I po drugie, nie zapominajmy, przypisując mu krwawą rozprawę z Kozakami, że np. hetman Czarniecki nie zachowywał się wcale inaczej, a jakoś do niego pretensji nie mamy.

Pamiętać musimy, ze po wybuchu powstania kozackiego (1648r.), to właśnie wojska księcia Jaremy były jedyną i samotną siłą zdolną przeciwstawić sie Kozakom. 6 tysięcy wojska, opłacanego z kiesy tego człowieka. Słuszne wycofanie się na Zachód, zbierając po drodze wszystkich, których mogłaby spotkac śmierć ze strony powstańców, a następnie przygotowania i w efekcie rozbicie wojsk Chmielnickiego. Obrona Zbaraża i wspaniałe zwycięstwo pod Beresteczkiem.

Człowiek, który poświęcił całe swoje bogactwo dla Rzeczpospolitej, nie dość że przez zawiść i politykierstwo nawet po śmierci nie dostąpił godności hetmańskiej, to rodziny nie było stać na porządny pogrzeb, ponieważ nie miała pieniędzy wydanych wcześniej na wojsko.

Dlaczego my Polacy jesteśmy tacy dziwni? Dlaczego wstydzimy się naszych faktycznych bohaterów, a kultywujemy pamięć o niewiele wartych osobnikach, ktorzy tak naprawdę niczym się dla Ojczyzny nie zasłużyli?

Gdyby Jarema Wiśniowiecki był Hiszpanem, byłby dzisiaj w panteonie największych jej bohaterów. Obok Izabeli zwanej Katolicką, obok Krzysztofa Kolumba i obok Hernana Cortesa i Francisco Pizzaro.