viernes, 27 de abril de 2012

Kataloński poker

Nie jest wielkim zaskoczeniem, że Pep Guardiola od nowego sezonu nie będzie już trenował FC Barcelona.
Błędem byłoby też myślenie, że wyleciał za karę.

Guardiola z pewnością zapisał się w historii katalońskiego klubu złotymi zgłoskami. Wpierw jako zawodnik, później jako trener i selekcjoner. Pamiętajmy, że objął drużynę po tragicznym okresie kierowania nią przez Van Gaala, a później trochę lepszym przez Franka Rijkaarda. Choć przyznaję, że Rijkaard miał cholernie trudne zadanie, wyciągania zespołu z dna tabeli i nie tylko. I trzeba oddać mu sprawiedliwość, za mimo wszystko niezłą robotę, którą wykonał.

Nie znaczy to, że Pep przyszedł na gotowe. W początkowym okresie niewiara kibiców i piłkarzy z podstawowego składu była aż nadto sygnalizowana do, było nie było trenera rezerw. Szybko jednak jego praca, a co za tym idzie wyniki pokazały, że znalazł się właściwy człowiek na właściwym miejscu. Barcelona znów zaczęła grać jak za najlepszych lat i cieszyć nasze oczy prawdziwym pięknem futbolu. I mimo wielu kontrowersyjnych (w pierwszym momencie) decyzji, Josep Guardiola udowodnił, że ma doskonałe przygotowanie, wizję gry i charyzmę pozwalającą na urzeczywistnienie marzeń kibiców.Być może w przyszłym sezonie znów wróciłby ze swoimi zawodnikami na najwyższe podium.
Teraz Pep Guardiola będzie mógł pokazać z inną drużyną, czy jest trenerem największego formatu, czego z całego serca mu życzę, bo lubię oglądac dobry futbol.

Ale, i to jest wielką niespodzianką, schedę po nim obejmuje Tito Vilanova, czyli nie żadna trenerska "gwiazda", a jego asystent! Człowiek, który w swoim trenerskim CV nie ma żadnych sukcesów, a w piłkarskim też znów nie takie wielkie. Jednego możemy być chyba pewni. Tego, że Barcelona będzie wciąż kontynuowała  swój pomysł na futbol, czyli widowisko jednocześnie radosne dla oka i przynoszące efekty. Czego Wam, sobie i nowemu trenerowi życzę.

A Guardioli dziękuję za udowodnienie, że można grać pięknie i wygrywać.

jueves, 12 de abril de 2012

Hiszpania

Moja Szanowna koleżanka Anna, zasugerowala w jednym z komentarzy, że dla mnie wszystko co hiszpańskie jest najlepsze. Otoż nie jest to prawda, bo nie wszystko ale na pewno jest kilka rzeczy, które u nich lubię i za najlepsze, bądź jedne z najlepszych uważam. A że temat wywołała Anna, zaczniemy więc od futbolu.
Wielokrotnie można usłyszeć i przeczytać opinie, że tamtejsza liga składa sie z dwoch części. Tzn. real i Barcelona, a później dlugo długo nic i cała reszta. Brzmi to trochę tak, jakby ta cała reszta była przeciętnymi drużynami, które od dwóch pierwszych odstają o lata świetlne i niczego specjalnego sobą nie reprezentują. Zajmijmy się więc nimi.
W aktualnych rozgrywkach Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej jesteśmy już na etapie półfinałów. Okazuje się, że na osiem drużyn tam występujących, aż pięć (!) to drużyny z Hiszpanii. Pomijając, jak wspomniałem dwoch potentatów popatrzymy kto tam jeszcze gra i dlaczego.

Valencia
Aktualnie na trzecim miejscu w Primera Division, ze stratą 30 punktów do lidera. Po odpadnięciu z LM, w LE już bez problemów dochodzi do półfinału, pieczętując awans rozbiciem AZ Alkmaar 4-0. Drużyna uznawana za faworyta co mnie nie dziwi, bo powoli zaczynają wspinać się na swój wysoki poziom. A pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno grali tam Mata, Villa i Silva, którzy stanowili o sile tej drużyny. Jak na zespół, który ma wiecznie problemy finansowe i stracił podstawowych graczy to uważam, że powraca w dobrym stylu.

Athletic Bilbao
To chyba ewenement na skalę światową. Zespół, w którym graja tylko Baskowie!
Pewna wygrana w swojej grupie, eliminacja Locomotiv Moskwa, a następnie Machester United i na deser Schalke 04. Już to świadczy o ich sile, a przecież w lidze hiszpańskiej zajmują dopiero siódme miejsce i tracą do prowadzącego Realu 40 punktów! Wczoraj nie potrafili wygrać z CF Granada, mimo tego, że ponad połowę meczu grali z przewagą zawodnika. To też świadczy jak  "gorsza" część tej ligi jest wyrównana.

Atletico Madrid
Dziewiąte miejsce w lidze, z podobna stratą jak Bilbao. Podobnie pewne wyjście z grupy, a następnie wyeliminowanie Lazio, Besiktas i Hannover 96.

Te trzy drużyny świadczą o sile hiszpańskiego futbolu. Pewnie, mozna narzekać, ze gdzie indzie jest ciekawiej (ekstraklasa?), bo każdy może z każdym wygrać. Tam, jak dobrze spojrzeć to też. Fakt, przewaga Realu i Barcelony jest miażdżąca, ale po pierwsze: Zawsze może sie trafić taki mecz jak Malaga-Real, lub glupie wpadki Barcelony, a po drugie, cała reszta tych niby gorszych drużyn gra na poziomie nieosiągalnym dla większości zespołów z liczących się lig europejskich.
Popatrzcie na takich beniaminków jak Rayo Vallecano, czy moja ulubiona Granada. Nieraz potrafią sprawić niespodziankę i radzą sobie całkiem nieźle wśród potentatów. Ale co jest najważniejsze, popatrzcie na tamtejszą druga ligę. Aby z niej awansować, naprawdę trzeba grać na najwyższym poziomie, bo konkurencja jest mordercza.
Podsumowując, fakty (rozgrywki drużyn europejskich), jasno pokazują, że liga hiszpańska jest w tej chwili ligą najmocniejszą, a ich reprezentacja tylko to potwierdza. Dzięki solidnej pracy potrafiono tam stworzyć futbol, który wciąz jest bardzo atrakcyjny do oglądania, a jednocześnie ma w sobie ten pierwiastek twardości i "wyrachowania", który pozwala na zdobywanie najwyższych laurów i potwierdza absolutną dominację hiszpańskiej piłki nożnej.